Fabrizio Montecchi: Poza ekranem

Przedruk z “Teatr Lalek” 2024, nr 4

Artykuł ten powinien kontynuować serię moich tekstów o lalkarzach świata XXI wieku publikowanych w poprzednich numerach „Teatru Lalek”. Fabrizio Montecchi, włoski twórca teatru cieni, jest bowiem nie tylko lalkarskim mistrzem, ale przede wszystkim najwybitniejszym i w pewnym sensie jedynym artystą, który od prawie pół wieku nieprzerwanie, konsekwentnie i fascynująco rozwija współczesne lalkarstwo cieniowe.

Nie zdecydowałem się na napisanie obszernego szkicu o Montecchim, bo jego dzieło przekracza ramy niewielkiego tekstu. Ponadto ostatnie miesiące przyniosły nowe wydanie znakomitej  książki jego autorstwa, zatytułowanej Poza ekranem. Na marginesie tej osobliwej, rewelacyjnie  ilustrowanej publikacji, przygotowanej przez Institut International de la Marionnette w Charleville-Mézières, chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami o samym artyście i jego twórczości obejmującej blisko pół wieku. Przygotowana oryginalnie w języku włoskim publikacja ukazała się po raz pierwszy w językach angielskim i niemieckim  w 2015 roku (Wydawnictwo Einhorn), rok później w wersji hiszpańskiej w Argentynie (UNSAM Edita). Nowa francuskojęzyczna edycja, dostępna wyłącznie online, jest nawiązaniem do poprzednich, choć znacznie je rozwija i w jakimś sensie stanowi opus magnum Fabrizia Montecchi.

 Chyba każdy, kogo interesuje teatr lalek, a zwłaszcza teatr cieni, miał okazję zetknąć się z dziełem Fabrizia Montecchi, a przynajmniej z jego nazwiskiem. Blisko sześćdziesięciopięcioletni dziś artysta, mieszkający i pracujący w Piacenzie, przez całe swoje twórcze życie związany był ze słynną włoską grupą teatralną Gioco Vita, powstałą w początku lat siedemdziesiątych i tworzącą – wraz z innymi scenami teatralnym działającymi w Piacenzy – swoiste centrum produkcji teatralnej pod wodzą Diego Maja. Fabrizio Montecchi dołączył do grupy jako nastolatek w drugiej połowie lat siedemdziesiątych i to głównie z jego nazwiskiem kojarzymy narodziny i błyskotliwy rozwój techniki współczesnego teatru cieni eksperymentowany w Teatrze Gioco Vita.

Montecchi (ur. 1960) jest przede wszystkim reżyserem i scenografem, studiował sztukę i architekturę, praktykował techniki animacji, z czasem doprowadził do mistrzostwa umiejętności pedagogiczne i stał się niekwestionowanym leaderem w zakresie współczesnego teatru cieni. Wciąż reżyseruje, rozwija środki plastyczne teatru cieni, pisze, organizuje wystawy, prowadzi działalność dydaktyczną, kieruje specjalistycznymi warsztatami i zajęciami cieniowymi w dziesiątkach instytucji całego świata: teatrach, szkołach lalkarskich, przy okazji rozmaitych festiwali i projektów teatralnych. Z początku pełnił w Gioco Vita funkcję animatora, współtwórcy idei spektakli i działań animacyjnych, potem asystenta reżysera (od Gilgamesza, 1982 i Odysei, 1983), wreszcie przejął odpowiedzialność za całość przedstawień poczynając od Pescetopococcodrillo zrealizowanego w 1985 roku. Choć zdecydowaną większość spektakli zrealizował w Gioco Vita, pracował wielokrotnie z licznymi teatrami na całym świecie, m.in. w Finlandii, Słowenii, Chorwacji, USA, Szwecji. W Polsce przygotował dwa przedstawienia: Widmo Antygony (BTL, 2011) i Żabka(Teatr Animacji, Poznań 2016). Ponadto jako scenograf czy twórca cieni współpracował z wieloma scenami teatralnymi, operowymi i dramatycznymi, m.in. mediolańską La Scalą, Covent Garden w Londynie, teatrami we Francji, Belgii, Kanadzie.

Jego cieniowe przedstawienia od początku kierowane były do dwóch grup widzów: dzieci i dorosłych. Zawsze były to jednak spektakle silnie zaangażowane, dotykające ważnych spraw współczesności, poruszające niebagatelne tematy dziecka (przyjaźń, izolacja, samotność, śmierć) czy uniwersalne problemy człowieka (władza, cierpienie, ludzkie okrucieństwo, zmagania z losem). Z dziecięcych przedstawień zapisały się w mojej pamięci m.in. Alicja w krainie czarów(1997), Circoluna (2001), Pépé i Stella (2006), Ranocchio (Żabka, 2009, 2016), Śmierć i tulipan (2014), Sonia i Alfredo(2020). Fabrizio Montecchi buduje niezwykle klarowną dramaturgię w swoich spektaklach, niespieszną i wielce precyzyjną. Umie wspaniale prowadzić widza, potrafi stopniować napięcia, gdy trzeba – rozśmieszać, gdy trzeba – wzruszać. Ale przede wszystkim cienie przywoływane na ekranach są zaiste magnetyczne. W jego teatrze pulsują wyraziste barwy, a ich paleta wydaje się nieograniczona. Zaś technologiczna różnorodność cieni, odkryta bądź nieujawniana animacja, rozmaitość ekranów, ich ruch na scenie, oryginalność źródeł światła, mieszanie konwencji aktorsko-tanecznych z lalkowymi stanowią niewiarygodny wulkan pomysłów, efektów i wywoływanych wrażeń.

Z repertuaru dla dorosłych trudno nie wspomnieć choćby o legendarnym spektaklu Ognisty ptak, baśni z muzyką, cieniami i tańcem, zrealizowanej na motywach baletu Igora Strawińskiego (1994), do której twórcy powrócili po dwudziestu latach, a odnowiona wersja wciąż jest prezentowana publiczności. Niemal niemożliwa do okiełznania muzyka Strawińskiego eksploduje w tym przedstawieniu wielkim widowiskowym potencjałem teatru cieni. Cielesność tancerzy przenika się z bezcielesnością cienia i wybucha niewiarygodną ekspresją abstrakcyjnych form wypełniających obraz sceniczny. Ten spektakl jest teatralnym arcydziełem.

Fabrizio Montecchi ma w swym dorobku dziesiątki innych niezapomnianych przedstawień: Orlando Furioso(1991), Orfeusz i Eurydyka (1998), z którego scenę wyprowadzania Eurydyki z podziemi zapamiętałem jako jedno z moich najpiękniejszych teatralnych przeżyć. Tancerka grająca Eurydykę wspina się po schodach, rozwijając szeroki i długi pas materii okalającej jej biodra, na którym przy pomocy cieni zobrazowana została cała groza piekła czyhającego na bohaterkę. Cóż za wyobraźnia, jakaż teatralna wirtuozeria!

Do wielkich spektakli Montecchiego należą bez wątpienia Cud w Mediolanie (2002), Sen nocy letniej (2011), Nieistniejący rycerz (2015). Choć Gioco Vita występował wielokrotnie w Polsce, zwłaszcza na festiwalu w Bielsku-Białej, szczególne wspomnienia wiążą mnie z białostockim Widmem Antygony, który to spektakl w zasadzie odkrywał przed polską publicznością możliwości współczesnego teatru cieni. Wkrótce po premierze refleksjami podzielił się sam reżyser: „Podświadomie wyczuwałem ukryte uprzedzenie, które czai się zawsze wtedy, gdy mowa o teatrze cieni; uprzedzenie, które narzuca rozumienie teatru cieni jako formy archaicznej, przestarzałej, niezdolnej do wyrażenia współczesności […] Teatr cieni jest formą przekazu, która do wyrażenia swego potencjału wymaga dyscypliny i całkowitego oddania. Wymaga wejścia do ekspresyjnego uniwersum stworzonego z reguł, które nie zawsze są łatwe do zaakceptowania i przyjęcia. Aby wejść do tego ‘uniwersum’, każdy zaakceptował tę grę, odrzucając coś z własnej natury, w zamian zyskując coś od innych. Tekst, język sceniczny, zamysły reżyserskie, wszystko stało się przedmiotem wymiany doświadczeń i wzajemnego wzbogacania się. W ten sposób przygotowanie spektaklu stało się terenem spotkań, a teatr dogodnym miejscem konfrontacji i wizji.”

Wielu moich kolegów (choć nie wszystkich) zafascynował wówczas współczesny teatr cieni Fabrizia Montecchi. Wielu zachowało jednak wspominane przez artystę uprzedzenia. Troszkę światła na tę oryginalną formę lalkarstwa rzucił Tadeusz Wierzbicki w swoich eksperymentach ze światłem odbitym, a zwłaszcza krakowski Teatr Figur. Ale wciąż teatr cieni jest gatunkiem w Polsce słabo znanym i rzadko pojawiającym się. Może książka Montecchiego Poza ekranembędzie dobrym impulsem do zainteresowania się tą formą, przynajmniej dla tych, którzy mierzą się ze środkami teatru cieni.

Publikacja Poza ekranem nie jest wprawdzie podręcznikiem, praktycznym instruktażem, choć dotyczy wszystkich aspektów współczesnego teatru cieni. To raczej zapis osobistych refleksji, gromadzonych przez lata, obejmujących zarówno teoretyczno-filozoficzny aspekt obecności cieni, w ujęciu estetycznym, nawet historycznym (część pierwsza), jak też relacja z własnych doświadczeń i eksperymentów autora, opartych na ponad sześćdziesięciu zrealizowanych przedstawieniach (trzy kolejne rozdziały). „Syntetyzuje to – pisze Montecchi – co było przedmiotem moich ciągłych badań jako artysty teatru cieni, a mianowicie przywrócenie teatru cieni do kręgów teatralnych poprzez renowację przestrzeni scenicznej i przekształcenie postaci animatora w artystę wykonawcę.”

„Choć cień jest nierozerwalnie związany z działaniem animatora i obiektu, nie wchodzi z nimi w bezpośredni fizyczny kontakt, a jedynie poprzez projekcję. Na tym właśnie polega jedna z oryginalnych cech współczesnego teatru cieni. To jedyny sposób wyrazu teatralnego, w którym pomiędzy wykonanym gestem a postrzeganym obrazem istnieje dystans, przestrzeń. Widz widzi animatora animującego sylwetkę oraz, w pewnej odległości, oddzielony od akcji ją tworzącej, cień. Następnie do widza należy powiązanie obu wydarzeń i odczytanie ich razem i/lub osobno. Gdy akcja jest ukryta przed jego oczami, widz widzi jedynie stworzony obraz, nie będąc w stanie powiązać go z żadnym twórczym gestem.”

Koncepcja teoretyczna współczesnego lalkarstwa cieniowego w ujęciu Fabrizia Montecchi jest równie fascynująca, jak jego dzieła. „Teatr cieni wykorzystuje wszystkie możliwości tkwiące w każdym z trzech typów obecności, w tym dwóch cielesnych i jednego nieuchwytnego, a nie redukuje ich (można powiedzieć, że nie da się tego zredukować) samym cieniem. Jego bogactwo polega właśnie na umiejętności zaproponowania na współczesnej scenie obecności ciała (animatora i obiektu) oraz cienia, ze wszystkim, co niesie ze sobą ich odmienna natura, jako konsekwencjami dla pojęć przestrzeni i czasu. Ciało animatora znajduje się w teraźniejszej przestrzeni i czasie, jest niezastąpionym świadkiem ‘tu i teraz’ teatru. Sylwetka ciała jest obecnością, której status jest zmienny; może odnosić się do innej przestrzeni lub czasu, ale nie zawsze tak jest. Z drugiej strony cień jest obecny, ale wydaje się przebywać w nie-miejscu, które nie należy do fizycznej geografii sceny, w innym miejscu obcym tutaj; w nie-czasie, który nie należy do czasu historycznego, w teraz nierozerwalnym od ‘przed’ i ‘po’, w zawsze nierozerwalnym od ‘nigdy’. Można powiedzieć, że cień nie ma czasu ani przestrzeni, zamieszkuje scenę jako nieobecna obecność lub obecna nieobecność. Jeśli reprezentowanie oznacza uobecnianie tego, czego nie ma, to jestem przekonany, że dzięki różnym typom obecności, poprzez którą się ona objawia, teatr cieni doskonale spełnia to zadanie, wykraczając poza granice tego, co widzialne.”

Książka Fabrizia Montecchi Poza ekranem przedstawia w trzech podstawowych rozdziałach praktyki teatru cieni, jego języki i nauczanie. Omawia urządzenia projekcyjne, źródła światła, ekrany, ciała-obiekty cieniowe, tworzenie sylwetek, dramaturgię przedstawień cieniowych, wreszcie animatora i jego przekształcanie się w performera. Zaopatrzona w dziesiątki fotografii z przedstawień artysty i dużą ilość rysunków technicznych pokazujących sposoby uzyskiwania konkretnych efektów scenicznych jest opisem metody artystycznej Fabrizia Montecchi. Przyzwyczailiśmy się, że rozmaite metody twórcze odnoszą się do praktyk aktorskich, z „metodą” Stanisławskiego na czele. Fabrizio Montecchi stworzył własną metodę, metodę teatru cieni.

Fabrizio Montecchi: Beyond the Screen

Reprinted from: “Teatr Lalek” 2024, No 4.

This article should be a continuation of a series of my texts about puppetteers of the 21st century, published in previous issues of “Teatr Lalek”. Fabrizio Montecchi, the Italian shadow theatre creator, is not merely a master of puppetry but, predominantly, the most outstanding and, in a certain sense, sole artist who for almost over half a century uninterruptedly, consistently, and intriguingly has been developing contemporary shadow puppetry.

I decided not to write a copious sketch on Montecchi, since his work exceeds the framework of a brief text. Moreover, the last months offered a new edition of his excellent book Beyond the Screen/ Au-delà de l’Écran. On the margin of this extraordinary and brilliantly illustrated publication issued by Institut International de la Marionnette à Charleville-Mézières I would like to share several reflections dealing with the artist and his oeuvre encompassing almost half a century. Originally issued in Italian, the book in question appeared for the first time in English and German in 2015 (Einhorn Verlag), and a year later in a Spanish-language version published in Argentina (UNSAM Edita). The new French-language edition, available exclusively online, is a reference to the previous ones although it considerably expands them and in a certain sense constitutes Fabrizio Montecchi’s opus magnum.

Probably everyone interested in the puppet theatre, and in particular the shadow theatre, enjoyed an opportunity to come into contact with the works of Fabrizio Montecchi, or at the very least with his name. Throughout his entire creative life this artist, today almost 65 years old, residing and working in Piacenza, was associated with Teatro Gioco Vita, the famous Italian company established during the early 1970s and creating – together with other theatres active in Piacenza – a sui generis theatrical production centre headed by Diego Maj. Fabrizio Montecchi joined this group as an adolescent during the second half of the 1970s, and it is predominantly with his name that we associate the onset and brilliant development of the technique of the contemporary shadow theatre tested at Teatro Gioco Vita.

Fabrizio Montecchi (born in 1960) is predominantly a director and a stage designer; he studied art and architecture, pursued animation techniques, in time mastered pedagogical skills, and became an unquestioned leader within the domain of the contemporary shadow theatre. Montecchi continues to direct, expands visual art means of the shadow theatre, writes, organises exhibitions, teaches, and supervises specialist workshops and shadow theatre courses in multiple institutions all over the world: theatres, puppetry academies, and upon the occasion of assorted festivals and theatre projects. At the onset he fulfilled the function of animator at Teatro Gioco Vita, co-author of various spectacles and animation undertakings, and director’s assistant (Gilgamesh, 1982, and The Odyssey, 1983), and finally assumed responsibility for all productions, starting with Pescetopococcodrillo, shown in 1985. Although Montecchi staged the majority of the spectacles at Gioco Vita, upon numerous occasions he worked together with theatres the world over, i.a. in Finland, Slovenia, Croatia, the USA, and Sweden. In Poland he prepared two productions: The Phantom of Antigone / Widmo Antygony (BTL, 2011) and Żabka / Frog (Teatr Animacji, Poznań 2016). Furthermore, as a stage designer or author of the shadows he cooperated with many theatre, opera, and dramatic stages, i.a. the Milano La Scala, the Covent Garden Theatre in London, and theatres in France, Belgium, and Canada.   

From the very onset Montecchi’s shadow productions were addressed to two groups of spectators: children and adults. Nonetheless, they were always intensely engagée and dealt with significant contemporary topics involving noteworthy children’s themes (friendship, isolation, loneliness, death) or universal problems (power, suffering, human cruelty, struggling with fate). Among spectacles intended for children I particularly recall, i.a. Alice in Wonderland(1997), Circoluna (2001), Pépé and Stella (2006), Ranocchio (2009, 2016), Duck, Death and the Tulip (2014), and Sonia and Alfredo (2020). Fabrizio Montecchi construes extremely lucid, unhurried, and precise dramaturgy. He is capable of brilliantly guiding the spectators and gradating tension or, whenever required, of amusing or touching a chord. Above all, the shadows evoked on screens are outright magical. Montecchi’s theatre simply pulsates with vivid colours, whose palette appears to be unlimited. The technological diversity of the shadows, the exposed or concealed animation, the variety of screens and their motion on stage, the original nature of the sources of light, the mixture of acting-dance conventions and their puppetry counterparts – all create an incredible volcano of ideas, effects, and aroused impressions.

In the case of a repertoire addressed to adults it would be difficult to omit the legendary production of The Firebird, a tale involving music, shadows, and dance, based on motifs from the Igor Stravinsky ballet (1994), to which the artist returned twenty years later and whose restored version is still presented to the public. In this production the music by Stravinsky –  almost impossible to restrain – explodes due to the great potential of the shadow theatre. The corporeality of the dancers permeates the incorporeality of the shadow and detonates an incredible expression of abstract forms filling the stage image. Truly a theatre masterpiece.  

The oeuvre of Fabrizio Montecchi consists of tens of other unforgettable spectacles such as Orlando Furioso(1991) and Orpheus and Eurydice (1998); I recall the scene of guiding Eurydice from the underworld as one of my most magnificent theatrical experiences. The dancer performing the part of Eurydice climbs stairs while unravelling a wide and long band of fabric encircling her hips, portraying the entire horror of the torment awaiting her. What imagination, what theatrical virtuosity!

Indubitably, Montecchi’s magnificent spectacles include Miracle in Milan (2002), A Midsummer Night’s Dream(2011), and The Nonexistent Knight (2015). Although Teatro Gioco Vita performed in Poland upon many occasions, in particular at the festival held in Bielsko-Biała, my special reminiscences are associated with The Phantom of Antigone, staged in Białystok, which revealed to the Polish audience the potential of the contemporary shadow theatre. Shortly after the premiere the director shared his impressions: 

Subconsciously I felt concealed prejudice, which always lurks when the shadow theatre is mentioned; a prejudice that imposes an understating of the shadow theatre as an archaic, outdated form incapable of expressing contemporaneity […] The shadow theatre is a form of a message that requires discipline and total dedication for conveying its potential. It requires entering into an expressive universe created of rules that are not always easy to accept and embrace. In order to enter this ‘universum’ each accepted this game while rejecting something of his own nature and in return receiving something from others. The text, the stage language, the director’s intentions, all became the object of an exchange of experiences and mutual enhancement. In this way the preparation of a spectacle became a terrain of encounters, and the theatre – a convenient place for confrontations and visions[1].

At the time many of my colleagues (although not all) were captivated by Fabrizio Montecchi’s contemporary shadow theatre. On the other hand, just as many retained the bias mentioned by the artist. Some light was cast upon this original form of puppetry by Tadeusz Wierzbicki in his experiments with reflected light, and in particular by Teatr Figur (Kraków). Nonetheless, in Poland the shadow theatre still continues to be a genre little known and rarely presented. Perhaps Montecchi’s Beyond the Screen will become a good impulse for stirring interest in this form, at least for those tackling shadow theatre measures.

Beyond the Screen is not a textbook, a practical instruction, even though it deals with all aspects of the contemporary shadow theatre. It is rather a record of personal reflections, gathered for years and encompassing both the theoretical-philosophical aspect of the presence of shadows in an aesthetic and even historical perspective (part one) and an account of the author’s personal experiences and experiments, based on over sixty staged spectacles (three consecutive chapters).

It synthesises – Montecchi wrote – that which was the object of my constant research as an artist of the shadow theatre, namely, the return of the shadow theatre to theatrical circles by renovating stage space and transforming the animator into an artist-performer.

Although the shadow is inextricably linked with the activity of the animator and the object it does not enter into direct physical contact with them but solely via projection. This is precisely what one of the original features of the contemporary shadow theatre consists of. The only way for achieving theatrical expression in which there exists distance, space between the performed gesture and the perceived image. The spectator sees the animator animating a silhouette and, at a certain distance, a shadow creating it and separated from the action. Next, the spectator is expected to link those two events and decipher them together and/or separately. When action is concealed from his sight the spectator sees only the created image and is unable to connect it with any creative gesture[2].

The theatrical conception of contemporary shadow puppetry as interpreted by Fabrizio Montecchi is just as fascinating as his works.  

The shadow theatre makes use of all opportunities inherent in each of the three types of presence, including two corporeal and one elusive, and does not reduce them (one could say that it is impossible to reduce them) by means of the shadow alone. Its abundance consists precisely of the skill of proposing on the contemporary stage the presence of a body (that of the animator and the object) and a shadow, together with everything borne by their different nature, as consequences for the concepts of space and time. The body of the animator finds itself in current space and time and is an irreplaceable witness of the “here and now” of the theatre. The outline of the body is a presence whose status is changeable; it can refer to another space or time, but this is not always so. On the other hand, the shadow is present but appears to be in a no-place that does not belong to the physical geography of the stage, in another foreign place; in no-time that does not belong to historical time, in ‘now’ intrinsic from ‘before’ and ‘after’, in ’forever’ indivisible from ‘never’. One can say that the shadow does not have time or space, inhabits the stage as an absent presence or present absence. If representing denotes making something that does not exist present, then I am convinced that thanks to various types of presence through which it makes itself known the shadow theatre fulfils this task excellently by going beyond the boundaries of that which is visible.

In three fundamental chapters Fabrizio Montecchi’s Beyond the Screen presents the praxis of the shadow theatre, its languages and teaching. It discusses projection equipment, sources of light, screens, shadow bodies-objects, the creation of silhouettes, the dramaturgy of shadow spectacles, and, finally, the animator and his transformation into a performer. Outfitted with scores of photographs from the artist’s spectacles and numerous technical drawings displaying ways of attaining concrete stage effects it remains a description of the artistic method devised by Fabrizio Montecchi. We have become accustomed to the fact that assorted creative methods refer to acting practices, with the Stanislavsky “method” in the forefront. Fabrizio Montecchi has created a method of his own – that of the shadow theatre.

 

Fabrizio Montecchi, Au-delà de l’écran. Pour un théâtre d’ombres contemporain. Translated from the Italian by Françoise Canon-Roger, Institut International de la Marionnette, Charleville-Mézières, 2024, pp. 225, illustrations.

[1]  F. Montecchi, Przyjemność pewnego spotkania. Pracować w BTL, in: Nasz BTL. Conception, preparation, and edition by Marek Waszkiel, Białostocki Teatr Lalek, Białystok 2013, pp. 203-204.

[2] All quotes based on the discussed publication.

Jakie to konfundujące!

 

Listopadowy weekend upływa pod znakiem białostockich premier teatralnych. W BTL-u Marvin w autorskiej interpretacji Marty Guśniowskiej, w Akademii Teatralnej nowy dyplom studentów sztuki lalkarskiej – Dziewczyno, takie konfundujące. Guśniowska kocha lalki i udowadnia to każdym swoim działaniem. W Akademii Teatralnej bywa różnie.

Raptem przed kilkoma tygodniami świętowaliśmy 50-lecie białostockiej uczelni. Było tłumnie, radośnie, wspominaliśmy minione lata, odnawialiśmy przykurzone nieco kontakty, wspominaliśmy tych, których już nie ma, opowiadaliśmy o sukcesach i cieszyliśmy się, że białostocka Akademia trwa. Powodów do radości jest doprawdy sporo, ale może też warto do tej jubileuszowej okoliczności dodać łyżkę dziegciu. Bo czy rzeczywiście jest tak dobrze?

Z tutejszym środowiskiem jestem związany niemal od początku istnienia uczelni. Być może powinienem milczeć, bo przecież to moje miejsce pracy. Pocieszam się tym, że piszę i wypowiadam się we własnym imieniu, a może czasem warto zastanowić się dokąd zmierzamy?

Od lat nie widziałem w Białymstoku lalkowego dyplomu studentów. Rzadko pojawiają się lalkowe spektakle i w teatrach, ale czasem tak się zdarza. Może nawet w ostatnich miesiącach ich przybyło. W szkole też nie brakuje rozmaitych małych lalkowych form, studenci dość często pokazują je na rozmaitych teatralnych imprezach w całym kraju i zbierają zasłużone laury. Kiedy przychodzi jednak czas dyplomów – o lalkach zapominamy.

Po części to efekt marzeń studentów, którzy przecież w większości aplikowali bez powodzenia do szkół aktorskich, a ci, którzy nie mieli odwagi – wyobrażali sobie, że do zawodu można też wejść bocznymi drzwiami. Wielu z nich wciąż o karierze aktorskiej marzy. Na ich „dramatyczne” dyplomy zjadą przecież dyrektorzy największych polskich scen teatralnych i otworzą się drzwi do wielkiej kariery: teatralnej, filmowej, dubbingowej, a choćby reklamowej. Przecież znamy kariery kilku kolegów, można się nawet otrzeć o Hollywood.

Po części to efekt kompleksów pedagogów (i kierujących uczelnią), wśród których lalkarzy niewielu, choć niemal wszyscy posiedli takie wykształcenie i częstokroć doprawdy dobrze znają swoją profesję. Jednak tylko nieliczni spośród nich mogli zrealizować swoje lalkarskie marzenia, na co mało jest miejsca w profesjonalnych teatrach lalek, nie mówiąc już o innych przystankach.

Więc kiedy planujemy dyplomy, szukamy ambitnych twórców teatralnych. Wszyscy powinni być zadowoleni. Czy doprawdy są? Nie spodziewałem się lalkowego przedstawienia, ale liczyłem na garść teatralnych wrażeń. Niestety, przeliczyłem się.

Dziewczyno, takie konfundujące już poprzez swój tytuł zapowiada doświadczenie przykre, niepokojące, chwilami ponadto jest nietaktowne, zawstydzające, a nawet żenujące. Rozumiem, że takie było założenie twórczyń. Damski team odreagowuje własne upokorzenia i niespełnione ambicje: mityczne Hollywood. A skoro nie możemy tam się dostać, pozostaje je obśmiać, bo przecież zatopione w blichtrze reklamowo-promocyjnych działań amerykańskie środowisko jest żałosne. Tyle, że spektakl śmiechu nie wywołuje. Śmiech jest w ogóle trudną do osiągnięcia kategorią w polskim teatrze i poza rasowymi komediami rzadko się udaje.

Młodzi aktorzy wylewają z siebie tony bełkotliwego tekstu. I jeśli o to właśnie chodziło, żeby doświadczyć meandrów współczesnych facebooków, twitterów, tik-toków etc. z całą pewnością lepiej jest zajrzeć do tych portali niż spędzić dwie godziny w małej sali. Zresztą i tak nic z tego nie wynika. Wizja reżyserki jest okrutnie uboga. Może dałoby się z tego wykroić półgodzinny stand-up, z pewnością nie pełnowymiarowy spektakl. Szkoda wielka, że reżyserka nie zetknęła się nigdy wcześniej z jakąkolwiek odmianą sztuki animacji. Mogłaby ona wzbogacić język widowiska, ale najpierw trzeba wiedzieć, co ona oznacza.

Feministyczne aspiracje twórczyń legły pod własnymi sztandarami. W gruncie rzeczy w większości scen twórczynie eksponują to wszystko, z czym wydają się walczyć: kobiecą przedmiotowość. Feminizm i jego atrakcyjność nie polega przecież na kwestionowaniu współczesności, ale na uwzględnieniu kobiecego punktu widzenia, kobiecej podmiotowości.

Obronną ręką ze spektaklu wychodzi autorka kostiumów, Marta Szypulska, choć i jej najciekawsze propozycje niezbyt sprawdzają się w teatralnej przestrzeni. Naprawdę oglądam to przedstawienie z uwagi na studentów. Włożyli w swoje działania ogrom energii, błyszczą młodością, choć to kiepska pochwała. Potrafią i umieją znacznie więcej niż dano im szansę zaprezentować. Mają dobrze postawione głosy (a to rzadkość wśród lalkarzy), wiedzą na czym polega interpretacja, dysponują bogatą plastyką ruchu. Wpuszczanie ich w improwizacje aktorskie to lekka przesada.

Zobaczymy, co zaproponują nowe białostockie władze Akademii. Może jednak czas pomyśleć o lalkach, bo tymczasem tak jestem skonfundowany.

 

Kontakt
close slider


    Marek Waszkiel

    Będzie mi miło, jeśli do mnie napiszesz:

    Polityka prywatności

    You cannot copy content of this page