Węgierski lalkowy Faust

Szósta edycja festiwalu w lesie LasFest 2023, edycja Króla Jelenia, prezentująca oryginalne teatralno-muzyczno-filmowe wydarzenia w Siedlisku Kultury Solniki 44, jest już na półmetku. To niezwykłe, jak ta osobliwa idea Dagmary Sowy i Pawła Chomczyka, twórców Grupy Coincidentia, w ciągu kilku lat rozwinęła się i okrzepła. Każdego wieczoru mniej więcej stuosobowa scena w drewnianej leśnej stodole wypełnia się po brzegi niezależnie od pogody, mimo że dojazd tu niełatwy (siedlisko znajduje się ok. 25 km od Białegostoku). Co roku wpadam do Solnik na wybrane przedstawienia, głównie rzecz jasna lalkowe, bo organizatorzy festiwalu – mając lalkarskie korzenie – są wrażliwi na wszelkiego rodzaju zdarzenia z kręgu teatru ożywionej materii. Jak sami piszą – „to teatr, w którym zbiegają się przeciwieństwa”.

Takim przeciwieństwem w tegorocznym programie festiwalu jest bez wątpienia obecność węgierskiej grupy Magamura. Przeciwieństwem osobliwym, bo czysto – chciałoby się powiedzieć – klasycznie lalkowym. Mamy do czynienia z formą marionetkowego teatru wyprowadzonego z tradycji czeskiego lalkarstwa ludowego, spopularyzowanego w formie marionetkowych teatrzyków domowych, zainicjowanych pod koniec XIX wieku, które wszak przetrwały i wciąż inspirują współczesnych profesjonalnych lalkarzy, nie tylko czeskich. Wykorzystują oni nieskomplikowane marionetki na sztywnym drucie, z prostym krzyżakiem i nitkami do rąk i nóg, wielkości mniej więcej 20-30 centymetrów. Magamurę tworzy małżeństwo Milada i Szilárd Boráros, a w Fauście występuje ponadto Áron Pilári, współkompozytor (obok Dániela Takácsa) i twórca sfery dźwiękowej w przedstawieniu. Milada Boráros jest Czeszką, reżyserką i dramaturżką, autorką wielu węgierskich spektakli lalkowych na przestrzeni ostatnich lat, wśród nich wspaniałego przedstawienia Cyrk Dobronka (koprodukcja  Mesebolt Bábszínház /Magamura), pokazywanego przed kilkoma laty także w Polsce. Szilárd Boráros jest bodaj najciekawszym węgierskim scenografem lalkowym, od kilku dekad stale obecnym w środkowoeuropejskiej przestrzeni teatralnej.

Johannes Doktor Faust, czyli Straszliwa komedia z udziałem diabłów to jeszcze jeden efekt pandemii, która zamknęła w domach także twórców. Borárosowie wykorzystali ten czas na przygotowanie własnej wersji Fausta. Tekst napisała Milada Boráros i – wnosząc z precyzyjnego polskiego streszczenia – powstał bardzo dobry scenariusz, łączący różne warianty opowieści, od Marlowe’a, przez wariacje niemieckie, po popularny zapis lalkarzy czeskich. Szkoda, że węgierska wersja uniemożliwia rozumienie poszczególnych kwestii, których jakość można jedynie przeczuwać wiążąc pojawiające się postaci z budowanymi na scenie obrazami. Umyka w ten sposób ważny element przedstawienia, bo – zgodnie z klasycznym lalkarskim stylem – snuta opowieść, zabawne dialogi, słowne kalambury stanowiły istotną część lalkarskich prezentacji.

Tym większą uwagę można zatem skoncentrować na przestrzeni scenicznej i działających lalkach. Prostokątne małe okno teatrzyku wycięto w okręgu, będącym jakby obrazem planety. Wokół niej widzimy całe instrumentarium teatru, stojaki z wiszącymi przedmiotami, lalkami i elementami dekoracji, po które sięgają aktorzy widoczni ponad i obok głównej przestrzenią gry. Zabieg ten pozwala obserwować jednocześnie działania sceniczne i nie mniej interesujące kulisy przedstawienia; zatem teatr i sam akt kreacji.

Aktorzy nie ukrywają swoich rąk, w których trzymają krzyżaki marionetek. To dłonie kreatorów, „stwórców”, którzy powołują do życia cały ten teatralny kosmos. Drewniana dłoń z wyprostowanym palcem wskazującym, osadzona na cienkich nóżkach osłoniętych kawałkiem materiału-płaszcza, przedstawia króla Portugalii, którego odwiedza Faust. To też symboliczne zobrazowanie władzy, ziemskiej władzy. Ponad królewską dłonią, a poniżej dłoni animatorów, wybija się trójkątny niebieski znak Boskiej Opatrzności. Ciekawa triada, pozwala na snucie daleko idących refleksji.

Niezwykłe są lalki diabłów. Najniższy rangą ma zamiast głowy dwa rogi osadzone na ludzkich nogach. Człekopodobny korpus wyższego rangą diabła osłania ogromna zwierzęca czaszka. Ludzki korpusik Mefistofelesa wieńczy odwrócony, czerwony trójkąt opatrzności, z którego niczym na bardzo długiej, wężowej szyi wystaje gałka oczna podwieszona na sznurku i żywiołowo animowana. Lalki diabłów poruszają się także w przestrzeni, nie mają ograniczeń ziemskich postaci. I mogą przyjmować najrozmaitsze kształty, jak choćby efektowna dziewica (ludzki korpus z osłoniętą woalką głową), którą Mefistofeles podsuwa Faustowi na pokuszenie.

Znakomicie zbudowana została scena ożywienia Heleny na życzenie portugalskiego króla. Sprowadzony przez Fausta obraz bohaterki naprawdę ożywa, a Helena – płaska lalka wkomponowana w blejtram – wychodzi z niego na scenę. Niemniej atrakcyjny jest obraz zalania królewskiego pałacu przez morskie odmęty, z których wyskakują ponad fale wodne smoki i morskie potwory.

Właściwie lalka każdej postaci jest osobliwa: intrygująca, wyposażona w rozmaite sensy i konstrukcyjne atrakcje, a na dodatek doskonale animowana. Choćby Wagner, służący Fausta, który głowę ma w kształcie budzika z cyferblatem (dokładność, sumienność, precyzja!), a w łukowatych ramionach trzyma ścierkę i robi z niej efektowny użytek. Kasper, żółto-czerwonym kostiumem nawiązujący do tradycyjnych postaci lalkowych błaznów, ma głowę z przeciętej poziomo kuli, której części się rozsuwają. Można w tym dostrzec i szerokie usta postaci komicznej, i jej wielkie chciwe oczy, a w sumie ta ruchliwa głowa określa charakter postaci.

 

Oglądając kolejne sceny-obrazy, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ten miniaturowy węgierski Faust jest jakby żywcem wyjęty z epoki modernizmu, realizuje idee, o które upominali się Otto Morach, Carl Fischer, Sophie Taeuber-Arp, Geza Blattner, Fortunato Depero czy Oskar Schlemmer. Łączy to, co tradycyjne z nowoczesnością i z piękną teatralną, lalkową plastyką. A jeszcze feeria kolorów i nieograniczonej wyobraźni Szilárda Borárosa, zachwycające bengalskie ognie starych lalkarskich mistrzów, no i ta skromność twórców Magamury – artystów, którzy świadomie wybrali lalki. Piękny wieczór w Solnikach. Wielkie dzięki!

 

Fot. Zoltán Kovács

Kontakt
close slider


    Marek Waszkiel

    Będzie mi miło, jeśli do mnie napiszesz:

    Polityka prywatności

    You cannot copy content of this page