Pierwsze szkoły lalkarskie
Rocznice likwidacji
Za kilka dni mija 55 lat od wydania zarządzenia o likwidacji Oddziału Lalkarskiego założonego przy Wydziale Aktorskim PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Oddział istniał 10 lat (1954-1964), wykształcił 59 absolwentów i zapisał się w pamięci lalkarzy jako szkoła Władysława Jaremy. Nieudana szkoła, choć wzorowana na programie szkoły praskiej, która wystartowała dwa lata wcześniej. Praska DAMU była pierwszą na świecie placówką typu uniwersyteckiego kształcącą lalkarzy. Odział krakowski – drugą. Jarema był jej organizatorem i pierwszym wykładowcą przedmiotów lalkarskich. Od samego początku Oddział był otwarty na młodych ludzi, którzy odpadli na egzaminie na Wydział Aktorski i automatycznie stał się boczną furtką do zawodu aktorskiego. Sam Jarema zresztą wspierał te wybory, nawet je podsycał. Na fali odwilży, jesienią 1956, studenci „lalkarze” zapowiedzieli strajk głodowo-okupacyjny, wysłali delegację do ministerstwa, sformułowali szereg postulatów, domagając się rozszerzenia programu aktorskiego, wspólnego z Wydziałem Aktorskim, zniesienia (!) bądź ograniczenia do minimum zajęć kierunkowych (lalkarskich!). Byli skłonni zaakceptować co najwyżej istnienie specjalizacji lalkarskiej na ostatnim roku studiów. Z trzech pierwszych roczników absolwentów wyszło trzech lalkarzy, ale dyplom z 1958 roku, Szopkę don Cristobala Lorki w reżyserii Juliusza Wolskiego, Jan Puget uznał za jedną z „najlepszych inscenizacji w powojennym dorobku polskiego lalkarstwa”. A Puget znał się na teatrze lalek. Grono aktorów-lalkarzy absolwentów krakowskiego Oddziału Jaremy do końca było niewielkie, ale tę szkołę skończył Jaromir Chomicz, Freda Leniewicz czy Henryk Pijanowski, choć dziś pamięta się raczej Maję Komorowską.
Szkoła Jaremy od samego początku była skazana na niepowodzenie. Powstała jakby w opozycji do warszawskiej szkoły Janiny Kilian-Stanisławskiej, działającej przy Teatrze Niebieskie Migdały (późniejsza Lalka). Była prywatną szkołą artystyczną stopnia średniego, którą najpierw – na mocy zarządzenia ministerialnego „o przejęciu na rzecz państwa nieodpłatnie z dn. 1 I 1950 – zgodnie z wnioskami właścicieli” – przekształcono w państwową, a dwa lata później zlikwidowano. Za kilkanaście dni, również w sierpniu, przypadnie 65 rocznica tej likwidacji. Tym razem jednak likwidowano instytucję, która dobrze działała, jej absolwenci niemal w komplecie znajdowali zatrudnienie w teatrach lalek, przede wszystkim zasilili zespół Lalki (m.in. Jan Wilkowski, Jan Gałązka, Władysław Pękalski, Czesława Sadurzanka, Łucja Gularska, Kazimiera Janecka), ale budowali też podwaliny lalkarstwa w wielu prowincjonalnych teatrach (Wałbrzych, Lublin, Szczecin, Olsztyn). Cóż stąd, skoro firmowała ją Janina Kilian-Stanisławska?
Nie znajdziemy zbyt wielu materiałów nt. stosunków wewnątrz środowiska lalkarskiego z początku lat 50. A działo się wówczas sporo i bardzo szybko, politycznie i środowiskowo. I bez wątpienia istniały silne napięcia między Janiną Kilian-Stanisławską i Władysławem Jaremą. Czym spowodowane? Możemy się tylko domyślać. Wprawdzie obydwoje mieli teatry, Jarema (twórca krakowskiej Groteski) nie zdołał jednak zrealizować swojego projektu powołania szkoły lalkarskiej. Kilian-Stanisławska założyła studio w Krakowie, potem wraz z teatrem przeniosła się do Warszawy i studio przekształciła w szkołę. Na dodatek przez kilka lat była instruktorem teatrów młodzieżowych w MKiS, no i jedyną spośród polskich lalkarzy, którzy odbyli wielomiesięczny staż w Moskwie u Obrazcowa (do repatriacji w połowie 1946). W początku lat 50. nadszedł czas rewanżu. Jarema bez namysłu odsunął Kilian-Stanisławską od kierowania Niebieskim Migdałami (1950/1951), natychmiast zmienił nazwę teatru na Lalka, upokorzył całą rodzinę Kilianów, a sparzywszy na Lalce ręce – wycofał się do Krakowa. Był szefem sekcji lalkowej SPATiF-u, wielką postacią polskiego lalkarstwa i jego zdanie liczyło się w środowisku jak niczyje inne. Dyskusje dotyczące kształcenia lalkarzy rozpalały wówczas wyobraźnię całego środowiska, lecz kiedy doszło do oceny szkoły Kilian-Stanisławskiej – oprócz Jana I. Sztaudyngera, nikt nie stanął w jej obronie. Kilian-Stanisławska musiała polec. Środowisko pod wodzą Władysława Jaremy marzyło o lalkarstwie jako kierunku akademickim. Senat warszawskiej PWST odrzucił pomysł powołania Wydziału Lalkarskiego (byłby to pierwszy na świecie kierunek lalkarski), dwa lata później Kraków otworzył się na lalkarzy. Z marnym skutkiem.
Do idei kształcenia lalkarzy przymierzała się Leokadia Serafinowicz w Poznaniu, ale udało się to dopiero Stanisławowi Stapfowi we Wrocławiu. W drugiej połowie lat 60. powstał SATL, obok szkoły Janiny Kilian-Stanisławskiej – najlepsze polskie studium lalkarskie.
Dziś mamy dwa akademickie wydziały lalkarskie przy szkołach teatralnych w Białymstoku i Wrocławiu. Lekko nie jest, bo kierunki artystyczne od lat są pod obstrzałem. Szczęśliwie sierpień ma się ku końcowi.