Metamorfozy Lalek (6): Wyzwanie
Holenderski spektakl Cat Smits i Sanne van Dijk pod prowokacyjnym tytułem Nouveau fuck z pewnością zaskoczył publiczność Metamorfoz Lalek. Po pierwszej, atrakcyjnej i szokującej scenie wiolonczelowego koncertu na waginie, artystki zapowiadają, że dalej będzie jeszcze ostrzej i proponują opuszczenie sali teatralnej zbyt przerażonym widzom, ale nikt nie wstaje z miejsc.
Cat Smits siedzi na obrotowym stołku, w czarnym obcisłym kombinezonie, tyłem do widowni, na tle ogromnego białego okrągłego ekranu, sugerując trzymany w rękach instrument. Na podłodze sceny rozciągnięta jest wielka czerwona pofalowana materia. Piękny obraz. Kiedy aktorka odwraca się do widzów okazuje się, że trzyma przed sobą nie instrument, ale animanta ponad metrowej wielkości w kształcie słynnej sofy Salvatora Dalego – ust Mae West. To wagina, a „granie” na niej, z użyciem obydwu rąk aktorki trwa może nieco przydługo, ale zaskakuje, szokuje, prowokuje i oszołamia. Seksualność ściera się z refleksją o upodleniu, wykorzystywaniu, przedmiotowym traktowaniu kobiety. Wagina przenosi się na biały ekran, teraz wyświetlający kobiece usta (też animowane) i wyrzucany z nich potok słów atakujących, dosadnych, rozliczających, obraźliwych, wojowniczych, czułych, tęsknych.
Cały spektakl jest rodzajem agresywnego manifestu feministycznego. Oparty został na niedawno wydanej książce Stelli Bergsmy, piosenkarki rockowej grupy Einsteinbarbie, poetki i autorki Nouveau fuck. To „manifest dla myślących krzyżowo, w którym najniebezpieczniejsza pisarka Holandii przedstawia nieustraszoną kobietę”. Sceniczna interpretacja tego manifestu zawiera sporo angielskiego tekstu, który częściowo tylko rozumiem, a hiperfeminizm zawarty jest raczej w tekście niż w aktorsko-lalkowych działaniach Smits i van Dijk. Obraz teatralny być może sugeruje nawet coś odwrotnego, przed czym bronią się walczące kobiety, utożsamiane z cielesnością, seksualnością, bo w pięknej finałowej scenie głowę wykreowanej na naszych oczach kobiety-lalki, odrzucającej perukę blond włosów, przykrywają wielokrotnie większe usta-wagina, która jest głównym animantem przedstawienia. Czyżbyśmy się bronili używając broni przeciwników?
W spektaklu jest kilka pięknych lalek, jak ta hybrydowa w stylu Paivy, z którą gra Cat Smits demonstrując prawdziwie lalkarskie umiejętności, inne – o pięknym nagim kobiecym ciele i zwierzęcej głowie-masce, upodlającym to ciało. Sporo dzieje się na kolistym ekranie, w pewnym momencie przykrytym czerwoną materią podnoszoną na wielkiej obręczy z podłogi sceny. To znów sceny o silnym zabarwieniu erotycznym, bo zdaje się kobieca seksualność jest tematem najbardziej nośnym w interpretacji Nouveau fuck. I troszkę mi żal, bo to tylko ułamek problemu kobiecości. No, ale o wszystkim mówić się nie da.
W finałowej scenie aktorki tworzą lalkę-kobietę, unosząc na naszych oczach czerwoną materię wyścielającą podłogę sceny, w którą wkomponowują kobiecą gąbczaną postać bez ust. Gigantyczne usta (wcześniej wagina) dodane do lalki zasłaniają głowę i zdają się mówić: nie jesteśmy tylko ciałem. Słuchajcie naszego głosu! To jeden z obrazów, które zachowam w pamięci, podobnie jak spektakl – agresywny, kontrowersyjny, może nawet szokujący, ale potrzebny.
Fot. B. Gudalewski